Prążkowanie mięśniaka

Trwam w pyle zawieszonym
bez intelektualnego przyczepu
błędny ognik utracony z zasięgu
w okolicznościach gwałtu leczniczego
niewykrzesany nigdy wcześniej
śmiem palić źrenice w Oku Sahary
linearną oczywistością otwieram ogień
ku wykrzyczanej przez samca etyce
kamienującej klauzulą sumienia
zupełnie nie swoją końcówkę jajowodu
też kiedyś byłem kimś innym
kto pragnął być uratowany
komu odstąpiono od serca w pobliżu boga
z bombą zegarową w środku
po latach przydeptywania
kanały sodowe sprawnie zadziałały
durne poprzeczne prążkowanie mięśniaka
na krok się nie wycofało.

Przestrzeń pośrednia

Wspólna konstrukcja wsporcza
ponad ziemią
przestrzenie graniczne
a raczej miejsca pomiędzy nimi
nachylone w kierunku wstępu
do fuzji przeznaczeń
zespoły przewodów wspólnego obwodu
biegnące nieodłącznie obok siebie
międzybyt nie oddany jeszcze do użytku
z mnóstwem zamieszkałych cel w izolacji
pogranicza naszych trajektorii
bez możliwości wstępu
karty magnetyczne po stracie ważności
nachylenie niezmienne
zawieszenie równi pochyłej
bez dostrzegalnej możliwości spadku
otuliny po stratach szczelności
zaciskają w sobie piękno
przeskoków wiązki światła
wizyjne refleksy stali
jak miriady błysków w oczach
na matowych dwuwymiarach zewnętrznych
w nowych warunkach konsumpcji i miłości
trzeci wymiar bywa błyskiem forsownym.

 

WIERSZ POCHODZI Z TOMIKU „ŁOSKOT DROGI MLECZNEJ”

Tak zwany człowiek

Podczas wykopalisk w Nowej Francji odkopano szczątki
tak zwanego człowieka współczesnego jak na owe czasy
poza wykopem żadne ślady nie zasugerowały posiadania głębi
oczodołów nie wzięto pod uwagę
wysunięta szczęka dolna i cofnięte czoło
wskazują na ludy pierwotne XXI wieku
przesadnie rozbudowane kości kciuków
świadczą o pochodzeniu z epoki wczesnego internetu
okresu w którym ludzie stracili łączność.

Wystąpił błąd

WYSTĄPIŁ BŁĄD
WSZYSTKIE NIEZAPISANE APLIKACJE ZOSTANĄ UTRACONE
POŁĄCZENIE PRZERWANE
BRAK ZASIĘGU

nigdy już adresu nie odnajdziesz
nie na stronie wspólnych marzeń
marzenia nigdy już nie będą
nie obejdziesz zabezpieczeń hasła – nie istnieje

ANULOWANO TWOJE PRAWA
DOSTĘP NIEMOŻLIWY
KONTO ZABLOKOWANE
BRAK SERCA DOSTĘPU

PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ
PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ
PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ
PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ PONÓW PRÓBĘ

 

WIERSZ POCHODZI Z TOMIKU „OCZY ERY TECHNO”

Pod obiciem rogówki

Kim ty jesteś skoro cię nie ma
zatruciem życia na powierzchni komórki
jadzącą się raną z tych które zadaje się tylko raz
bólem fantomowym po stracie kończyny
topografią młodocianych marzeń zabójczą jak Himalaje
uskokiem kontynentalnym serca w geologicznym czasie świata
elementarzem do nauki widzenia w słońcu pisanym nieznanym językiem
zaćmą pod obiciem rogówki u tapicera pomyślności
boleścią niewidomego w punkcie widokowym
niemym świadkiem ludobójstwa na konferencji prasowej
powtarzalnością uroku ciemności utrwaloną najdłużej bez powielacza
kim ty jesteś że tak umiesz.

 
LINK DO WERSJI MULTIMEDIALNEJ
WIERSZ POCHODZI Z TOMIKU „ŁOSKOT DROGI MLECZNEJ”

Kwestia wyboru

Decyzje zmieniające życia
propozycje wchodzące w cudze trajektorie
warunki oczekiwań zakłócające własne orbity
kwestia wyboru
i nadziei na podobne odczucie
chociażby w kwestii czucia
kwestia ryzyka
co rozum przewidzi do straty
serce zastąpi
na czas jakiś.

Troczki

Luźno wiszące troczki oczu
rozsypany towar najniższej półki marketu
bo czasem spokój przychodzi
gdy miłość przestaje istnieć.

 

KONTYNUACJA MYŚLI

Oda do młodości XXI

Tracimy kontakt
choć procent połączeń raptownie wzrasta
społecznie bezużyteczni
żyjemy w czasie rzeczywistym sieci
o życiach otwartych bezterminowo
na podstawce myszy
nie wiemy kiedy wrócimy
ekwilibrystycznie giętko przerzucamy szczęście
między złączkami oprzyrządowania serca
wciąż bez wyjść na dżeki
nielegalnie oprogramowani
samotnością z sobą
igramy milczeniem
i z bogiem.

Arkadia grzechu

Podobno to jest czas poszukiwania
winni grzechu bycia sobą klęczą tyłem do konfesjonału
bezmyślne perseidy upadając na ziemię strąciły organ winien grzechu
musi tam ktoś być
bez cenzury potępieńców

koncentraty żywego srebra dawniej
życiodajne złoża zubożone jabłkiem
wiara w siebie skażona gorliwym plugastwem lub kłamstwem
uroczysko bez niej
niewiara nie ma w sobie sił by tworzyć czy niszczyć

zaburzenie replikacji utraconej wiary
podążanie trwale w dziwną stronę
mając pewność następstwa grzechu
arkadia szczęścia przyoblekają podejścia
i piekło.

Głuchołazy

Ogień się wzniecił i diabeł już się zbudził
na zgliszczach po tobie
w ruinach nieutraconej pamięci
nie do odzyskania po wyrzuceniu na bruk
trzaski żywiołu na plantacjach zniczy
włóczędzy nie mają nic do stracenia
wypróżnione matryce kochania
przewrotne poczucie dumy sprowadzone do parteru
krzyki negatywów w suterenie egzaltacji
bezpańskie głuchołazy uczuć
kradzione przeźrocza z bezdomnego raju
który przestał być jedynym właściwym.

 

LINK DO ILUSTRACJI
WIERSZ POCHODZI Z TOMIKU „ŁOSKOT DROGI MLECZNEJ”

Lokalna jednostka pocztowa lub coś bardziej pracochłonnego

Dobrze, że mam tylko jeden skończony kierunek i przez to tylko jednego magistra, bo inaczej to byłoby mi dopiero głupio wegetując od pół roku na bezrobociu. Siedzę i zastanawiam się, co by tu jeszcze napisać o sobie ciekawego i komu wysłać, przy założeniu oczywiście, że po pół roku jest jeszcze coś ciekawego do napisania i jest ktoś kto chciałby to czytać.

Czterdziesta wersja listu motywacyjnego, wielokrotnie modyfikowane CV, wymieniane zdjęcie na pełniejsze powagi i lepiej zretuszowane – to wszystko dawno przestało bawić. Najfajniejsze są rozmowy kwalifikacyjne. Swoją drogą dopóki na jakieś chadzam, istnieje minimum motywacji do dalszego drukowania i wysyłania listów.

Jestem na takiej modelowej rozmowie, próbują mnie podejść, testują mój charakter, każą opowiadać o sobie. Ciekawe czy od czasów przedszkola wymyślił ktoś bardziej żenującą sytuację niż zachęcanie do opowiadania o sobie publicznie? Do tego trzeba tak mówić o swojej świetności zajebistości, aby nie wyjść na narcyza egocentryka. Pytają o zainteresowania i plany na przyszłość, kiedy ja nie wiem czy jutro będę miał na kolejną porcję znaczków, które i tak ostatnio podrożały, oczywiście dla zwiększenia komfortu wyświadczanych mi usług, a pani w okienku numer dwa lokalnej jednostki pocztowej i tak pomiędzy moją prośbą o znaczki, a wydaniem reszty zrobi sześć mało atrakcyjnych min pod moim adresem o bliżej nieokreślonym podłożu.

Brak mi słów, aby wyrazić, że czuję się jak podejrzany o dokonanie serii brutalnych morderstw. Dali mi niewygodne krzesło bez oparć na dłonie, które z tego powodu lepią mi się do ud, bo jestem zupełnie niespodziewanie zdenerwowany po całej nieprzespanej nocy. Nic nie mogłem zjeść na śniadanie o szóstej rano, gdyż wyjątkowo humanitarnie umówiono się ze mną o świcie. Przez co również boli mnie głowa, jak zwykle w takich przypadkach. I nawet nie wspomnę, że akurat chce mi się seksu. A potem jeszcze rozmawiają ze mną po angielsku… Zamiast po francusku.

Zupełnie wysoko także plasuje się moja samoocena w przypadku, gdy przez trzy miesiące usilnie wyczekuję na odpowiedź z danej firmy i nagle, po straceniu wszelkiej ochoty na kontakty z takową i kilku standardowych zapaściach depresyjnych, ja niegodny otrzymuję tak upragnioną wiadomość. Czy wypada się czepiać, że mailem, który przyszedł w środę po południu, by zawiadomić o spotkaniu w czwartek rano? Jakże bym śmiał całą moją zapyziałą buraczanością. Przez te trzy miesiące widocznie negocjowali ze mną termin rozmowy, ale akurat uprowadzili mnie kosmici i wypadło mi z głowy. Dobrze chociaż, że każdy bezrobotny posiada w domu internet i na bieżąco może odbierać pilną korespondencję. Wytęskniony list zawierał także zestaw poleceń typu:
przynieść wszystkie świadectwa szkolne – zawsze przy sobie noszę;
zapoznać się z dwoma książkami i paroma czasopismami branżowymi – bezrobotni notorycznie kupują co najmniej jedną książkę i cztery gazety wydane na papierze kredowym w tygodniu oraz inne ekskluzywne wydawnictwa;
zapoznać się z trzema podanymi stronami internetowymi – z których jedna jest po niemiecku, druga w przebudowie, a trzeciej nie można odnaleźć.
Spoko. Odpisałem, że to doskonały żart z ich strony. Szczerze doceniam wszelkie nawet najmniejsze próby podnoszenia bezrobotnych na duchu. Polecam się na przyszłość, choć niekoniecznie na czwartek rano. Bo czwartek to była już odległa przeszłość, choć pocztę staram się sprawdzać na bieżąco. Już za samą bystrość w kalkulowaniu dni tygodnia powinni mnie zatrudnić. Choć może najzwyczajniej sprawdzali moją dyspozycyjność… W zasadzie nie opuszczam mojego boksu startowego.

Fajnie też jest jak na pierwszej rozmowie każą bezrobotnemu coś przygotować na drugą, jakiś projekt lub coś bardziej pracochłonnego. Rzuca wtedy taki wszystkie znaczki okraszane grymasami pani z okienka numer dwa lokalnej jednostki pocztowej i zaczyna otwierać sobie żyły, żeby projekt, lub coś bardziej pracochłonnego, zadowalał wszelkie gusta estetyczne odpowiedzialne za kolorystykę i fantazyjne ułożenie czcionek. Za drugim razem dostaje do zrobienia coś bardziej pracochłonnego. Zaciąga debet i robi. Na trzeciej rozmowie każą zostawić do rozpatrzenia i czekać na telefon. W taki sposób tajne służby powinny torturować podejrzanych o terroryzm. Nie dzwonią cały tydzień, potem drugi. Zapożycza się bezrobotny u rodziny, kupuje kartę i dzwoni do firmy.
– Niestety Pański projekt ( lub coś bardziej pracochłonnego) okazał się niewystarczający wobec naszych oczekiwań związanych z Pańską osobą, aczkolwiek pragniemy pozostać z Panem w kontakcie na wypadek nawiązania w przyszłości współpracy.
Chociaż w sumie to od początku wiedzieliśmy, że musimy zatrudnić siostrzeńca prezesa, ale przecież dobrych pomysłów nie znajduje się na ulicy. I pewnie taki bezrobotny poszedłby po kolejny wagon znaczków do pani z okienka numer dwa lokalnej jednostki pocztowej, która zrobi sześć mało atrakcyjnych min – pani, nie lokalna jednostka pocztowa – ale skończył mu się akurat zasiłek.

 

OPOWIADANIE OPUBLIKOWANE W PORTALACH SZTUKATER.PL ORAZ DESPERAT-ZINE