Nadawcy wielkich wijów

Poszukuję we śnie adresatów między nadawcami wielkich wijów
po czterdzieści metrów każdy w grząskim gruncie
o imionach: plotka, blaga, wymysł, paszkwil i stokrotka
senne organelle nie ogarniają tylu alternatywnych wątków
boli mnie linia papilarna odgórnie objęta przebudową trasy
omijanie mokradeł wymaga wielu formalnych zabiegów słownych
roboty ziemne i głębokie wykopy nie sięgają zacnej słowności
przywalonej błotem w myśl osmozy według krótkowzrocznych.

Kryzys binarny

Przyzwyczajeni do zera absolutnego
ściśle przyssani do jego krągłości
obmacujemy je chciwie od dołu
a nawet i w środku
przeciskamy się skrzętnie
przez chude oczko
co miesiąc omijając jedynki
zaszyfrowani liczbami
niczym kod zero jedynkowy
dziwimy się na okrągło
kryzysowi trafiającemu w pustkę
poklepujemy zero codzienne po brzuszku
szukając wyrwy w nieskończoności
w kształcie ogniwa łańcucha potrzasku.

Narzędziownia mroku (wersja alternatywna)

Mrok oślepiający słońce
łypie zza rogu obfitości
opisuje karton mieszkalny słowem radość
zlokalizowany na ulicy chłodnej
tuż za winklem szczęśliwej
usianej psimi kupami
w aglomeracji zażyłych blokowisk
gęstych wyobcowaniem
spoufalonych przy zsypie
mrok odrobinę ordynarny
pod włos ogólnie przyjętej pamięci
której przekornie nie doświetla
omija płycizny głęboki łukiem
i nie odbiera parafialnych awizo
w narzędziowni wiary trzyma skorupy
burzące klarowność świetlistych sztuczek
podwaliny szoruje czymś z domestosem
by poza mrokiem nie było zamętu.

LINK DO WERSJI MULTIMEDIALNEJ
WIERSZ POCHODZI Z TOMIKU „ŁOSKOT DROGI MLECZNEJ”