Na sztuki

Nasze cierniste podchody na zmysłach
i ciała gorejące chemią w odosobnieniu
zbliżenia radości oczekującej w kopcach
i pełne doły gorczycy na odchodne
chwilowe wzloty gdzie okiem sięgnąć
i podłużne upadki po widnokręgi powiek
naturalne odruchy miłości na sztuki
i całe zgrzewki syntetycznych mieszanin
jedno istotne słowo pracujące w tle
i almanachy pierdół walające się na pulpicie
oczywistość analogii wspólnego czucia
i tożsame krzywe silnie malejącego rozsądku
że może lepiej nie.

 

WIERSZ POCHODZI Z TOMIKU „ŁOSKOT DROGI MLECZNEJ”